Bajki Ortograficzne dla dzieci
„H”
Był raz pewien hipopotam, który swoje hobby miał
na harmonii robiąc hałas zawsze rano hejnał grał.
Na to rzekła mu raz hiena: – miast harmider czynić srodze
to się hartuj, hasaj, poskacz lub daj wycisk hulajnodze.
Hulał przeto przez dzień cały krzycząc: hura!, hola!, hop!
aż skończyła mu się ścieżka, no i hieny zgubił trop.
Wtem kontuzji musiał ulec, bo mu zepsuł się hamulec.
Huknął strasznie i harcerki go przywlokły z poniewierki.
Po tej hecy z hulajnogą na hamaku lecząc kości
hipcio nowe snuł wciąż plany i herbatką raczył gości.
To już koniec tej historii – dodam tylko Wam w sekrecie,
hejnalistą hipek został i gra hejnał jak nikt w świecie.
„ch”
Kiedy chudy chart Eustachy
na przechadzkę nabrał chęci
czmychnął wnet z chałupy Bachy
chociaż zapach z kuchni nęcił.
Gdy przechodził koło chlewa
warchlak raźno chlapał błotem
a chabeta w cieniu drzewa
żuła chabry tuż pod płotem.
– Dość warcholstwa! Ze mną chwaty!
krzyknął: Chodźmy!, no i trzoda
rychło wpadła w tarapaty
bo na chryje była moda.
Poszli chmarą na marchewki
chyżo chrupią łobuziaki
a tu chochoł dla rozgrzewki
macha chochlą i dla draki.
– Skąd ta chochla drogi zuchu?
cicho pyta go Eustachy
chytrze klepiąc się po brzuchu
zerka na kawałek blachy.
Chochoł się zachmurzył srodze
– chyba wam tu przykrochmalę
lecz się zaczął chwiać na nodze
pech chciał długo i wytrwale.
Wkrótce chłodno się zrobiło
chwała Bogu – chata blisko
Bacha stół nakryła miło
w mig wchłonęli z misek wszystko.
„U”
Kiedyś mała kurka Bzdurka
uciekając wprost z podwórka
przed łobuzem kundlem Burkiem
co miał ubaw strasząc sznurkiem
pod dużego wpadła busa
dając między koła susa
a uczyli ją rodzice-
„nie wybiegaj na ulice”
kiedy tylko ruch wstrzymała
z ulgą w las wmaszerowała
i znużona wprost na mchu
ułożyła się do snu
cudem uszła z życiem kurka
wsłuchiwała się w Mazurka
polnych świerszczy koncert cudny
uprzyjemnił ten dzień trudny
fuksem znalazł śpiącą Gutek
zakochany w niej kogutek
gdy znaleźli się na drodze
jął pouczać ku przestrodze
– w duże wpada tarapaty
kto nie słucha mamy, taty!
„Ó”
Raz wiewiórka Józefinka swoje ósme urodziny
obchodziła w licznym gronie i przyjaciół i rodziny.
Wnet zleciała ptasia armia: wróbel, sójka i jaskółka
oraz nieco późną porą: sokół, sówka i przepiórka.
Przywędrował królik, który trochę krótkie sadząc skoki
przegrał z dzielnym żółtym żółwiem o niecałe cztery kroki.
Pośród łąki pełnej kwiatów postawiony został stół
a że ważył z tony pół, więc przydźwigał go sam wół.
Zastawiono go po brzegi, słowem jadła było w bród
mnóstwo jagód i borówek, był też słój a w słoju miód.
Wnet zwabiony tym zapachem groźnych pszczół nadleciał rój
więc się goście wespół zespół nastawili na ten bój.
Nici z draki, bo wiewiórka uprosiła wszystkie pszczółki
by się nieco wyciszyły i raczyły się do spółki.
Wspólne tańce i biesiady trwały równo do północy
potem wróżka się zjawiła wysiadając wprost z karocy
Przed wiewiórką przystanęła rzekłszy – moja droga córko
od dziś będziesz tu królewną a nie zwykłą leśną dwórką
Różdżką w powietrzu kółka kreśliła
…i się Józefinka ze snu zbudziła….
„Rz”
Pewna rzepa proszę dzieci, przygód żądna była wielce
opuściła grządkę warzyw i ruszyła wprost na Kielce.
Rześka ją owiała bryza, bo rzęsiście padał deszcz
i wylała jakaś rzeka i przyczepił jej się kleszcz.
Przemoczona, przeziębiona do przydrożnej puka chatki
wokół której w rzędach rosły z rzadka spotykane kwiatki.
Drzwi otworzył jakiś starzec rzekłszy głośno – co za dziwo?
ktoś porządki robił sobie i podrzucił mi warzywo!
Chciała rzepa przenocować, więc się rzewnie przywitała
I przyjaźnie, bez złych przeczuć wnet po izbie rozejrzała.
Stół rzeźbiony stał i krzesła , na kominku syczał wrzątek
a na desce do krojenia leżał jarzyn równy rządek.
I przejrzała gospodarza nasza rzepa robiąc unik,
bo nie rzeźbiarz, nie rzemieślnik, lecz po prostu był to rzeźnik.
Po przeżyciu tej przygody pracowała bez wytchnienia
i rzecznika prawa rzepy powołała do istnienia.
„Ż”
W małym ZOO w Żyrardowie
co się dzieje Wam opowiem.
Żmija co imię nosi Żaneta
żonglerki uczy właśnie kreta,
żubr Teofil z żyrafą w parze
pożerają małże w barze,
żaba na koncert trenuje zażarcie,
a żuraw stoi twardo na warcie ,
żółw na łyżwach gna co żywo,
nosorożec żre warzywo,
na żelaznej żerdzi żbiki,
ćwiczą cały czas uniki,
a życzliwy żółty wąż,
życiorysy pisze wciąż.
Ze spaceru wrócił stróż
żandarmuje wszystkim już.
Do żeliwnych zamknął klatek
ten zwierzęcy mały światek,
w którym budzą się żywioły,
kiedy stróża ma się z głowy.